WszystkieSmaki• 28 czerwca о 00:57
Lekcje jazdy.
Jutro pierwsza lekcja jazdy. I już się denerwuję ))) Jak było za pierwszym razem. Podziel się wrażeniami. :)
FrytkaZMajonezem• 28 czerwca о 01:00
Jechaliśmy dobrze, przez miasto i w śniegu, ale nigdy nie było strachu
Odpowiedz
Szczęściara• 28 czerwca о 03:03
OK, ale miałam umiejętności, nie miałam zbyt wiele praktyki.
Odpowiedz
autor
WszystkieSmaki
• 28 czerwca о 05:08
Cytat:W piątek mam drugą lekcję. Nauka ruszania ze startu stojącego, pokonywania zakrętów itp. Jeżdżę na manualu, jeśli masz automat to będzie łatwiej)). I nikt nie nauczył się jeździć bez mokrego tyłu)))). No, mechanicy ))) Mamy samochód od dawna, ale jakoś mi się nie chciało. Potem mnie to uderzyło...będę się uczyć. Zaczęła się teoria, a ja mam tylko w głowie... gdzie ja przyjechałam, tu trzeba mi )))) trochę strachu, choć jeszcze drogą nie jechałam. Rozumiem, że zaczniemy od jazdy, zatrzymamy się ))). Moje doświadczenie - to zjazd z drogi w aleję daczy )))) pięć razy .
Odpowiedz
Czarodziejka• 28 czerwca о 07:10
Straszne, ale takie ekscytujące!!! Wszystko zależy od instruktora. Mój napompował mnie tak psychicznie, że byłam spokojna i pewna siebie! Chociaż w życiu panika to nic innego jak panika. ;-)
Odpowiedz
Cytat: Dranie ( już zacząłem chodzić na teorię.... Patrzy się na wszystkich. Stoję na przejściu dla pieszych. Samochód szkoleniowy na prawym skrajnym pasie przejeżdża przez przejście. A za przejściem jest przystanek. Kursant skręca w lewo. Miał miejsce, żeby ruszyć, ale ruszył tak płynnie. I wtedy ludzie z tyłu widzą, że na przystanku jest minibus, a drugi pas i szkoła chcą zająć i są na gazie. Trzy samochody pomknęły obok, podczas gdy uczeń kontynuował płynną zmianę biegów, a czwarty okrążył nadjeżdżający pas. ((
Cóż, jeden z nich wleciał mi w czoło, mrugnął i zasygnalizował, żebym zwolnił, drugi mnie ściął, a trzeci specjalnie zwolnił przede mną. Ostatni ryzykował najmniej, bo instruktor też ma pedały sprzęgła i hamulca. Nie bałam się, byłam tylko zdumiona ludzką głupotą. A co jeśli jestem prawdziwą blondynką, która rzuca kierownicą, zasłania oczy rękami i zaczyna krzyczeć? Chyba taki był plan.
Cóż, jeden z nich wleciał mi w czoło, mrugnął i zasygnalizował, żebym zwolnił, drugi mnie ściął, a trzeci specjalnie zwolnił przede mną. Ostatni ryzykował najmniej, bo instruktor też ma pedały sprzęgła i hamulca. Nie bałam się, byłam tylko zdumiona ludzką głupotą. A co jeśli jestem prawdziwą blondynką, która rzuca kierownicą, zasłania oczy rękami i zaczyna krzyczeć? Chyba taki był plan.
Odpowiedz
Czekaj, czekaj. Wyjazdy szkoleniowe – to bzdura. Dla mnie prawdziwy koszmar to jeździć z mężem. Nie, on nie krzyczy i nie przeklina, ale doprowadza mnie do szału. Na przykład jedziesz, skręcasz, ale nie tak, jak on by chciał. Dlaczego nie tak? A CO, GDYBY TAM STAŁ SAMOCHÓD? ZAHACZYŁABYŚ GO. Na lewo go. Ale tam go nie było!!!! Gdyby tam był, pewnie bym go objechała inaczej, no nie? Kurde, wymyśla jakieś nierealne sytuacje. Raz mi powierzył odebranie samochodu z warsztatu, ale zadzwonił 300 razy i wydawał instrukcje: tu nie parkuj, tam nie jedź, a pamiętaj o zmianie biegów... Zjeżdżam. Na Boga, z instruktorem było łatwiej – siedział, spokojnie palił albo gadał przez telefon, a ja sama prowadziłam. A ten siedzi z wytrzeszczonymi oczami, zaraz trzeba będzie mu pieluchę zakładać
Odpowiedz
W tej chwili piszą
0
























































































Wyślij